Ostatnio dużo botów w komentarzach robi dziwne tezy o sytuacji półprzewodnikowej na świecie. To opracowanie wyjaśnia w dość prosty sposób jak to wyglądało.
Raczej nie ma jakiegoś know-how przez to, że pracuje się w fabryce. Technologię trzeba kupić, załatwić przy tym formalności związane z jej transferem, wyszkolić kadry do obsługi i rozwoju.
Więc nie wierzę w to, że jak I lub T wybudują gdzieś fabrykę, to stanie się coś magicznego i okoliczny teren albo kraj stanie się zdolny do utrzymania i rozwoju takiej technologii.
“Więc nie wierzę w to, że jak I lub T wybudują gdzieś fabrykę, to stanie się coś magicznego i okoliczny teren albo kraj stanie się zdolny do utrzymania i rozwoju takiej technologii.”
Też racja. Te kraje, które się wymienia jako “kiedyś montownia, a dzisiaj mają swoje molochy technologiczne” poza ściągnięciem do siebie firm zagranicznych robiły jeszcze równolegle inne rzeczy żeby dojść do tego poziomu.
No i o tym jest tel film. Wydaje mi się, że był tam jeszcze lepszy film o historii półprzewodnikowej w całej Azji południowo-wschodniej. Od przyczyn powstania do zapaści. Kiedy się okazało, że powstało za dużo konkurencji by mieć zysk. Bo generowali za dużą podaż.
To widać jak na dłoni również na przykładzie motoryzacji w Polsce.
Produkujemy w kraju chyba każdy rodzaj części motoryzacyjnych poza układami scalonymi (u mnie na przykład tłumiki, chłodnice i klimatyzacje). Mamy linie produkcyjne kilku zachodnich marek.
Mogłoby się wydawać, że mając taki know-how nie powinniśmy być problemu z wprowadzeniem na rynek polskiej marki samochodów osobowych. Niestety kończy się zawsze na wielkich planach. ;-)Dobrze, że przetrwała chociaż produkcja autobusów i ciężarówek.
Celna uwaga. Samochody też są wyzwaniem dla projektantów. W końcu muszą wytrzymać około 250kkm. Do tego nadwozie musi wpadać w odpowiednie gusta. Mieć odpowiednią aerodynamikę. Samochód musi się też czymś wyróżniać.
W sumie trochę w temacie. Na kanale Dwie Lewe Ręce pojawił się wywiad z (już byłym premierem) Morawieckim. Wśród pytań pojawił się wątek sprowadzania do Polski tego typu inwestycji i jaki jest sens, żeby walczyć o to już na etapie rządu. Z odpowiedzi wynikało, że Morawiecki wierzy w “rozwój przez osmozę”. Że obecność tego typu zakładu sprawia, iż lokalna kadra zdobywa wiedzę i później zakłada własne firmy, które mogą zostać poddostawcami. Z jednej strony niby ok, ale z drugiej strony jest to taki casus motoryzacji w PL. Niby produkujemy masę podzespołów, ale zrobienie u nas zupełnie nowego samochodu od podstaw jest ciągle jakimś nieosiągalnym marzeniem.
Więc tak, politycy zapewne wierzą, że stawianie tego typu inwestycji magicznie sprawi, że nagle awansujemy technologicznie (zakładając, że podzielają oni tok rozumowania byłego premiera).
Świszcze mi w głowie powiedzonko “Produkt to nie suma technologii”. Nie pamiętam skąd je znam. Znalazłem podobne “Technology is not a product”.
Tak samo jak kopiowanie to też nie jest dobry zaczyn w dłuższej perspektywie. Trzeba rozumieć co się robi, żeby to skutecznie rozwijać. Pewnie z podobnych względów dużą rotacja też nie jest rozwiązaniem.