Once upon a time, every project began with the creation of a canonical design document. This was called the system architecture, because it "rightly...
Byłem kiedyś w projekcie z którego odszedł architekt i nie pojawił się nikt w zastępstwie.
Nie wywołało to żadnych istotnych problemów. Wyłoniła się grupa programistów, która podejmowała razem trudniejsze decyzje, a pozostali dostali trochę więcej autonomii.
Faktycznie, moim zdaniem bezpieczniej jest nie mieć takiego stanowiska.
Znam przypadek gdy decyzje architekta spowolniły wdrożenie zmian w projekcie o kilkaset procent, bo głosy osób, które faktycznie pracowały niskopoziomowo nad problemem, zostały zignorowane. Później trzeba było przeprojektować połowę feature’a pod presją przekroczenia deadline’ów.
Lepszym modelem jest chyba grupa ekspertów (ze specjalizacjami w różnych obszarach).
Tam było przedstawione dobre tło historyczne. O czasach, kiedy od programistów nie oczekiwało się zbyt wiele. Mieli przetworzyć projekt w kod.
Moim zdaniem architekci dzisiaj sprawiają, że projekt jest przesadny. Coś jak te różne protokoły w komunikacji cyfrowej, które mają rozwiązanie na każdą okazję.
Nie wierzę w specjalizacje. To bardzo ogranicza. Ja bym raczej nazwał konsultanci.
Z tego co piszesz. Błędem była próba komunikacji zwrotnej, do której ten system nie był dostosowany.
Ja bardziej traktuje rozwój oprogramowania jak działanie naukowe niż inżynierię.
Wszystko już było 30 lat temu.
Byłem kiedyś w projekcie z którego odszedł architekt i nie pojawił się nikt w zastępstwie.
Nie wywołało to żadnych istotnych problemów. Wyłoniła się grupa programistów, która podejmowała razem trudniejsze decyzje, a pozostali dostali trochę więcej autonomii.
Faktycznie, moim zdaniem bezpieczniej jest nie mieć takiego stanowiska.
Znam przypadek gdy decyzje architekta spowolniły wdrożenie zmian w projekcie o kilkaset procent, bo głosy osób, które faktycznie pracowały niskopoziomowo nad problemem, zostały zignorowane. Później trzeba było przeprojektować połowę feature’a pod presją przekroczenia deadline’ów.
Lepszym modelem jest chyba grupa ekspertów (ze specjalizacjami w różnych obszarach).
Tam było przedstawione dobre tło historyczne. O czasach, kiedy od programistów nie oczekiwało się zbyt wiele. Mieli przetworzyć projekt w kod.
Moim zdaniem architekci dzisiaj sprawiają, że projekt jest przesadny. Coś jak te różne protokoły w komunikacji cyfrowej, które mają rozwiązanie na każdą okazję.
Nie wierzę w specjalizacje. To bardzo ogranicza. Ja bym raczej nazwał konsultanci.
Z tego co piszesz. Błędem była próba komunikacji zwrotnej, do której ten system nie był dostosowany.
Ja bardziej traktuje rozwój oprogramowania jak działanie naukowe niż inżynierię.